Forum wędkarskie- wędkarstwo Forum wędkarskie- wędkarstwo Największe forum wędkarskie w Polsce (dawne Wedkowanie.net). Wędkarstwo, PZW, filmy wędkarskie, metody połowu, testy sprzętu, przynęty i zanęty, łowiska, zdjęcia i gry wędkarskie. Posiadamy ponad 10 tysięczną społeczność, która napisała już przeszło 130 tysięcy wiadomości. Weź udział w dyskusji i dołącz do nas już dziś!
Użytkownicy Mapa użytkowników Filmy Wędkarskie Dzienniki wędkarskie Targowisko Wyszukiwarka Album zdjęć  Kontakt 

Jak Zaczeła sie Wasza Przygoda z kijem.

Mini 
Stop kłusownictwu !!!


Wiek: 28
Posty: 2
Skąd: Mława


Wysłany: Pią Sty 15, 2010 19:19   

Ja kiedyś pojechałem z wujkiem na ryby i później drugi raz trzeci i w końcu mi się spodobało :)
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
AdSense

Skąd: Mountain View
Pomógł: nie raz
Bartek14 
WĘDKARSTWO to moja pasja.

Pomógł: 8 razy
Wiek: 112
Posty: 112
Skąd: znad wody


Wysłany: Pią Sty 15, 2010 21:51   

A w moim przypadku było tak:

Tata w swych młodzieńczych latach był zapalonym wędkarzem, później czym starszy to już czasu mniej i porzucił to piękne hobby. Lecz dokładnie w tamtym roku przed wakacjami tata oglądał jakieś filmy o tematyce wędkarskiej i opowiadał mi o tym pięknym hobby a ja zupełnie zielony przysłuchiwałem się jak chodził na pobliską rzekę Ropę i jakie sztuki łowił. Pomału zaczęło mnie to ciekawić i wypytywałem taty na co łowił i jakie ryby złowił. Tata opowiadał mi o stawach w Kobylance oraz Siepietnicy, a ja tak bardzo tym zainteresowany spoglądałem w internet i uczyłem się rozpoznawania ryb oraz jak się łowi i oczywiście na co.
Później gdy już dowiedziałem się jak można zdobyć legitymacje wędkarską oraz kartę chciałem się nauczyć łowić, więc z tatą wybraliśmy się na rybki na stawy hodowlane w Łosiu na połów pstrąga, nie byłem tym tak później zainteresowany gdy dowiedziałem się że tam pstrąg na kukurydzę bierze ale trudno. Nauczyłem się nawijać żyłkę na kołowrotek, przewijać żyłkę przez przelotki, wiązać haczyki itd. więc zapoznawałem się także z Regulaminem Amatorskiego Połowu Ryb (RAPR) no więc po przepytaniu w domu przez tatę udaliśmy się do koła PZW Pstrąg Gorlice by zdać egzamin na kartę wędkarską, tam odbyło się wszystko zgodnie z procedurą i...... mam legitymację! Taki ucieszony udałem się z tatą do domu, na drugi dzień miałem iść po kartę wędkarską więc poszedłem, wróciłem do domu a tata pokazał mi dwie wędki które kupił kilka lat wcześniej lecz był mały problem mieliśmy jeden kołowrotek a dwie wędki więc łowiliśmy jedną wędką na spławik na stawach w Kobylance. Na początek płotki, okonki i tak się toczyło a później kleń na rzece ponad 40 cm więc się cieszyłem z tak dużej rybki, potem kupiliśmy kołowrotek i od rana w soboty do dziesiątej w nocy łowiliśmy na Ropie klenie 20+. Poznawałem już nowe metody wędkowania i najbardziej mi przypadła mi do gustu gruntówka z zaczepionym kawałkiem patyka na żyłce później była bombka aż do dziś po sygnalizatory. Coraz to więcej uczyłem się praktyki i teorii aż tęskniłem z tatą za wodą jak nie pojechaliśmy w weekend nad wodę, poznałem też metodę feeder która okazała się odmianą gruntówki i tak mi ona przypadła do gustu że zwykłą gruntówkę z mocną szczytówką układałem pod kątem prostym jak w metodzie feeder. Aż przyszedł dzień zbliżających się urodzin więc na urodzinki wybrałem się z mamą do sklepu wędkarskiego po feederka . No i tak to było w moim przypadku, a teraz ta niezwykle miła choroba zwana wędkarstwem wyciąga mnie nad wodę by się uspokoić i zapomnieć o problemach. Życzę każdemu wędkarzowi TAAAAAKIEJ RYBY i Życzę każdemu takiej choroby jaką ja posiadam . ;P
_________________
Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony przez Bartek14 Sob Sty 16, 2010 11:19, w całości zmieniany 1 raz  
Postaw piwo autorowi tego posta
 
borys 
NADWORNY GLĘDA


Pomógł: 118 razy
Wiek: 50
Posty: 3744
Otrzymał 74 piw(a)
Skąd: Jasło


Wysłany: Pią Sty 15, 2010 23:11   

Bartek14, bardzo ładnie opisałeś swoją przygodę i wierzę, że rośniesz nie tylko na mądrego i prawdziwego mężczyznę ale na wędkarza pierwszej klasy. W tym co opisałeś widać pasję i zapał, oby ten zapał nie wygasł czego Ci serdecznie życzę :) Czytając to trochę się rozczuliłem bo i ja kiedyś też złapałem tego bakcyla, choć moja nauka wyglądała bardziej surowo niż w Twoim przypadku, to bardzo miło wspominam te już dosyć odległe czasy :)
_________________
złap & się drap
Postaw piwo autorowi tego posta
 
fala 


Pomógł: 3 razy
Wiek: 39
Posty: 128
Skąd: Tomaszów Lubelski


Wysłany: Sob Sty 16, 2010 12:12   

Tak czytając Wasze wypowiedzi stwierdziłem, że i ja coś naskrobię ;)
Zalążki mej wędkarskiej choroby pojawiły się ok. 15-17 lat temu. Byłem wtedy jeszcze gnojkiem chodzącym do pierwszych klas podstawówki. Wędkarzy w najbliższej rodzinie miałem trzech. Tato, dziadek i jego niestety nieżyjący już brat :( Z tego co pamiętam i czasem co dziadek opowiada potrafili sobie samym organizować zawody ;) Ale do rzeczy, moją pierwszą wędką był 5m 4częściowy bambus :lol: jakiś ruski kołowrotek. Oczywiście gdy tato stwierdził, że zabierze mnie w niedziele na ryby do Tarnawatki ( teraz tam niestety jest jakiś rezerwat ) stwierdził że muszę potrenować jak się zarzuca. Oczywiście pierwszy rzut i cały zestaw dyndał sobie na linii telefonicznej :D Tak więc nożyczki, zrobił wszystko od nowa i ponowne ćwiczenia. W nocy nie mogłem spać, tak się cieszyłem, że w końcu pojadę na ryby. W końcu przyszła ta upragniona chwila nad wodą, próby założenia robala na haczyk i pierwszy rzut zestawu w wodę. Pierwszy wyjazd niestety bez rezultatów. Ale tak to bywa jak niunio nie wiedział kiedy i z jaką siłą zacinać ;) I tak jeździliśmy przez wakacyjne niedziele. Na następny rok tato już składki nie opłacił i tak do tego roku 15 lat nie był na rybach :uoee: Tak więc i jak miałem przymusową przerwę ale do roku 2004 gdy z kumplem zacząłem jeździć na stawy hodowlane. Z tego co pamiętam to największy karp jakiego udało mi się na tym stawie złowić miał coś koło 8kg. Ale kto wtedy myślał o zdjęciach ;) Ten zapach ryby na dłoniach po tak długiej przerwie :lol: nie do opisania. I tak jeździliśmy przez wakacje w sumie co drugi dzień aż znowu trzeba było wracać na uczelnię. Kolejna przerwa do tego roku, kiedy w końcu powiedziałem sobie, chłopie masz 25 lat, czas w końcu zdać egzamin, wyrobić wszystkie dokumenty i łowić na wodach PZW. I tak też się stało. Kartę wyrobiłem w maju, i zaczęło się szaleństwo. Na rybach co drugi dzień, chyba że coś ważnego trzeba było zrobić w domu czy cokolwiek. I tak jeździłem na Rogóźno, Młynki, Krynice i Leliszkę. Rezultatów jakichś specjalnych nie było. Na Rogóźnie sumik 45cm i podobne szczupłe. Na Młynkach płocie po 35-40cm na chlebek z powierzchni. W Krynicach i Lepiszce połowiliśmy z tatą szczupaków takich od 30 do 87cm największy.
Mam nadzieje, że ta choroba nigdy nie minie. Fakt dla ludzi nie kochających wędkarstwa jest to nuda i strata, czasu, ale jak się człowiek nauczy czerpać przyjemność z przebywania nad wodą w otoczeniu zieleni, to nawet pusta siatka już go nie irytuje.
No to chyba tyle ;)

TAAAAAAKIEJ ryby i połamania kija Kolegom.
_________________
wędkarz śródlądowy ;)
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Konrad 
kloner11


Okręg PZW: Mazowiecki
Pomógł: 31 razy
Wiek: 30
Posty: 443
Otrzymał 10 piw(a)
Skąd: Warszawa


Wysłany: Sob Sty 16, 2010 13:10   

Moja zaczęła się tak.... ok. 7 lat temu, mając 10 lat zacząłem przegrzebywać mojemu dziadkowi w garażu na działce, wiedząc że można znaleźć coś ciekawego. Przejrzałem wszystkie szafy i na jednej z pólek znalazłem wędkę do łowienia na lodzie, ciekawa ale jakoś nie przykuła bardzo mojej uwagi, potem znalazłem rzecz dzięki której jestem kim jestem, odmieniła całkowicie moje życie. Był to METALOWY spinning, do kompletu znalazłem kołowrotek do zestawu na lód, połączyłem wędkę z tymże kołowrotkiem nawinąłem 12 letnią żyłkę 0.30, pokazałem zestaw koledze i poszliśmy do niego do garażu okazało się że u niego jest więcej takich ciekawych rzeczy, znaleźliśmy całą skrzynkę wędkarską, a ile dobra w niej, dostałem od kolegi pierwszy haczyk. Bałem się reakcji dziadka, więc schowałem haczyk pod wanną, następnego dnia już nie pamiętam skąd ale znalazłem spławik, zawiązałem haczyk i postanowiliśmy z kolegą iść na ryby. Pierwszą swoją rybę złowiłem 2 lata później , naprawdę, przez ten okres nie zraziłem się do łowienia. Z tą pierwszą rybą było tak, miałem wędkę z Auchana za 20 zł, porządny spławik, żyłkę, haczyki ( z nimi wiązała się ciekawa historia, ale to może potem). Siedzieliśmy na pomoście od ok. 8 rano, przez kilka godzin zupełnie nic, ani brania więc zaczęło mi się nudzić, więc postanowiłem przejść się, zestaw był w wodzie ja zacząłem chodzić po pomoście, w pewnym momencie poczułem szarpnięcie i była to moja pierwsza ryba- ukleja. I od tamtej pory łowiłem. I tu muszę się przyznać kartę wyrobiłem dopiero w 2008 roku.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
AdSense

Skąd: Mountain View
Pomógł: nie raz
su_mik 
spining to nalog :P


Ulubiona metoda: spinning
Okręg PZW: Tarnów
Pomógł: 59 razy
Wiek: 39
Posty: 1092
Otrzymał 84 piw(a)
Skąd: Aktualnie z Paryza


Wysłany: Sob Sty 16, 2010 16:38   

Pora zebym i ja opisal swoje poczatki :)
Moja przygoda z wedka zaczela sie jakies 20 lat temu. Majac wtedy nie spelna 6 lat poraz pierwszy zobaczylem chlopaka lowil ryby. Bylo to w wsi ktorej mieszkalem, lowil on karpie w tak zwanym basenie strazackim. Tak bardzo mnie to zaciekawilo ze po powrocie do domu zaczolem prosic mame zeby mi kupila wedke. Pewnego dnia bedac z mama i bratem na zakupach w "Peweksie" zobaczylem na pulce i pod szklana lada akcesoria wedkarskie. Wtedy jeszce nie wiedzialem co do czego sluzy ale prosilem blagalnie mame zeby mi kupila wedke. Niestety mama stwierdzila ze wedka jest za droga i ze zaraz ja zniszcze ale za to kupila zylke z splawikiem i haczykiem nawiniete na cos w rodzaju plastykowego ucha. Zaraz po powrocie do domu poszedlem poszukac z bratem leszcynowego kija ktory nadalby sie do wedki. Gdy juz takowy znalezlizmy, mama przywiazala zylke a my dawaj heja nad potok ktory plynol nie daleko domu. oczywiscie nic w tedy nie zlowilismy ale nie to sie liczylo wazne bylo ze lowilem ryby. To byly czasy gdzie w polsce juz komuny nie bylo. Tata zalapal sie na wyjazd z firmy do pracy w tedy jeszcze w RFN i przyjezdzal raz na pol roku wiec mama wiedzac ze w niedalekim czasie tata bedzie wracal wysylala listy zeby pokupil pare rzeczy. Wiadomo kazdy myslal co z zachodu to lepsze. Wlasnie piszac taki list poprosila mnie i brata rowniez o napisanie wlasnych listow. Nie wiele myslac napisalem tak cyt. "Kochany tatusiu kup mi wedke" to byla cala tresc mojego listu :lol: ( ale prosze sie za bardzo nie smiac) do tego byl jeszcze rysunek ja z wedka :) Brat mila podobnej tresci tylko zamiast wedki byl samochod :) Tata stanol oczywiscie na wysokosci zadania i kupil wymarzone rzeczy. Oczy mialem jak swieczki gdy zobaczylem wedke. Wedke z prawdziwego zdrzenia taka o ktorej marzylem. Rozkladana teleskopowo dl. 180cm (wtedy wieksza od mnie) firmy Fisherman. Bylem w siudmym niebie :rotfl: Do tego kolowrotek z zylka komplet chyba 10 splawikow paczke ciezarkow (sruciny) i dwie blystki obrotowe. wtedy myslalem ze moge wszystko ze moge tym rekiny zlowic. Lecz nie dane mi bylo szybko zaczac lowic. Ze wspomnianego basenu karpie znikly a i mnie nudzilo chodzenie na pobliski potok. Czasy sie zmienialy w sklepach coraz wiecej materialow sie pojawialo zniknely Peweksy i GS-y ale moja pasja wciaz trwala. Za kazdym razem bedac w miescie z rodzicami ogladalem witryne sklepu wedkarskiego i marzylem, marzylem o tym zeby lowic. W koncu majac 13 lat rodzice stwierdzil ze mozna mi wyrobic uprawnienia. Popytali w sklepie wedkarskim i pewnego wieczoru tata zabral mnie do kola zeby wyrobic mi legitymacje. Po odbytym szkoleniu i egzaminie otrzymalem swoja legitymacje czlonkowska. Jakiz bylem wniebowziety. Swiadomosc ze teraz moge wedkowac legalnie wsrod starszych doswiadczonych wedkarzy wzbudzala we mnie ogromne emocje. Oczywiscie musialem to wykorzystac i nie ustannie nudzilem tate zeby w weekend pojechac na stawy kola. Bylismy tam pare razy ale bez rzadnych efektow, lecz nie to bylo najwazniejsze. cieszylem sie tym ze wstapilem do grona uprzywilejowanych ludzi. W miedzy czasie prze polske przewalila sie najwieksza jak do tej pory powodz ktora jak sie pozniej okazalo od jednego z chodowcow wyplukala karpie ze stawu. Karpie ktore zdolano uratowac wpuszczono wlasnie do basenu strazackiego. Wtedy to po pewnym czasie bytowania tych karpi zlowilem swoja pierwsza duza rybe. Karp mial 35 cm. W czasie holu rozlecial mi sie kolowrotek. I miedzy innymi ztego wzgledu odlozylem wedkarstwo na jakis czas. Brak pieniedzy na nowy sprzet a tym bardzie na oplacanie skladek i pozwolen. Pozniej doszla do tego jeszcze szkola a w weekend dyskoteki juz n ie myslalem tyle o wedkowaniu lecz wiedzialem ze kiedys wroce do tego tak na powaznie. Po szkole przyszla nastepna zaczolem prace ale i tak nie bylo mnie stac za bardzo zeby zaczac lowic. Zarabialem niewiele wiekszosc szlo na szkole i dojazdy a i wiadomo bylo ze z kumplami trzeba piwko wypic :D Wiec caly czas odkladalem wedkarstwo na bok. Ze wzgledow osobistych przerwalem studia, po pewnym czasie trafila sie okazja wyjazdu za granice do pracy. Nie wiele myslac pojechalem. Dobrze zarabialem wiec postanowilem ze wroce do wedkarwstwa na powaznie i wtedy to zdecydowalem sie na spining, ktoremu jestem wierny do dzis. Mialo to cele rowniez praktyczne gdyz czeste zmiany zamieszkania nie pozwalaly na przetrzymywanie duzych ilosci sprzetu :)


Troche sie rozpisalem ale nie potrafilem tego wyrazic kilkoma zdaniami. Mam nadziej ze nie maciemi tego za zle :)

Ps. ta pierwsza wedke z niemiec mam do dzisiaj i jest przerobiona na krotki spining :D :D :D
_________________
su_mik
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
SzczupakCzarny 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 28
Posty: 91
Skąd: Zabrze


Wysłany: Pią Lut 12, 2010 22:52   

Może i ja też coś napiszę :)

Historia ta może i nie była za ciekawa, lecz dla nie wyjątkowa.

Było to bodajże jakiś rok temu. Kuzyn z teściem wybrali się na ryby, a ja jak zawsze przyszedłem sobie popatrzyć i spędzić miło czas. Nigdy nie myślałem o wędkarstwie na poważnie, ani o tym że kiedyś ja, będę łowił. No to cóż mija godzina, potem kolejna i kolejna. Kuzyn zmęczony poszedł do sklepu, po coś do picia.Przez chwilę go nie było po czym idzie. Nagle sygnalizator zaczął piszczeć aż się przestraszyłem. Wyskakuję z namiotu i krzyczę do kuzyna. On zaś odkrzykuje mi abym zacinał. Spytałem się jeszcze raz bo nie wiedziałem o co chodzi :zalamka: . No ten mi krzyczy podnoś wędkę. a więc pędem ruszam i unoszę ten magiczny kawałek tworzywa czy tam włókna zwijam żyłkę a mój kuzyn tylko patrzy. na końcu była mała płoteczka. Dla kuzyna to tylko drobnica ale dla mnie ona była wyjątkowa. Patrzyłem tak na nią i zachwycałem się jaka piękna po czym wypuściłem... I po tych dosłownie 2 minutach "holu" byłem już w swoim świecie. Marzyłem aby zostać wędkarzem. Ale nadchodziła zima i musiałem na razie odpuścić. Na wiosnę bakcyl wędkarski powrócił i tak zaczęła się wędkarska przygoda.
_________________
Konger Tiger Cross Maxx 2.4 m 7-25g + Spro Passion 730 FD
Jaxon Inspira Match 3.9m 5-20g + Shimano Exage 3000 MRA
Mikado Fishfinder 3.97m 110g + Okuma Centurion CBF 40
Jaxon Charisma Carp 3.6m 3lb + Dragon Maxima FR1040i
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Otek 
No KIll


Pomógł: 1 raz
Wiek: 29
Posty: 52
Skąd: Rzeszów


Wysłany: Pią Lut 12, 2010 23:13   

Ja swoją przygode zaczołem jakieś 10 lat temu
Wciągną mnie Tata który już sam łapie pewnie grubo ponad 30 lat
:D
_________________
Złap i wypuść
Postaw piwo autorowi tego posta
 
kamil_bielany 
Moderator


Ulubiona metoda: Spining
Okręg PZW: Mazowiecki
Pomógł: 77 razy
Wiek: 40
Posty: 1509
Otrzymał 32 piw(a)
Skąd: Warszawa


Wysłany: Śro Lut 24, 2010 15:56   

To i czas na moją opowieść …

Prawdę mówiąc to nie pamiętam, kiedy zacząłem łowić, bo każde wakacje jak byłem malutki spędzałem nad zalewem zegrzyńskim lub na mazurach, jako że ojciec wychował się nad wodą i jego wielką pasją jest żeglarstwo to wakacje i prawie każdy weekend spędzałem nad wodą. Nie będzie tu żadnej nowości pisząc, że ojciec mnie nauczył łowić. A będąc nad wodą coś trzeba robić a nie tylko pływać żaglówką. Wiec tata widząc, że się nudzę zrobił mi z bodajże leszczyny niedużą wędkę na spławik wiec łowiłem ukleje, płotki, okonki. Miałem może 3 latka nie wiem nie pamiętam. Na przyszły sezon kupił mi wędkę z bambusa. W wieku około 5-6 lat zacząłem spinningować na ciężką wędkę chyba z włókna szklanego. Moją pierwszą rybą na spinning był szczupaczek około 55cm. Szczupaka wyholowałem po kilku latach łowienia i taki byłem podekscytowany, że nie pamiętam nic z jego brania i holu. Potem były oczywiście okonki i sandaczyki. Przynęty, jakie stosowałem to obrotówki mepps w rozmiarach od 1-3. Były tanie, ale nie wiedziałem w momencie zakupu ich o ich skuteczności. Zawsze kupowałem meppsy z czerwono czarnym wzorkiem przypominającego okonia. Gum niestosowałem bo wydawało mi się że są tandetne i w ogóle do … .Dziś 90% moich przynęt to gumy. Oczywiście z mepssów w tej kolorystyce nie zrezygnowałem i zawsze będą w moim pudełku miały miejsce. To chyba tyle z początków mojej wędkarskiej przygody
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Kamil94 


Wiek: 29
Posty: 4
Skąd: Kołobrzeg


Wysłany: Nie Mar 07, 2010 00:17   

Moja przygoda z wędką zaczęła się stosunkowo nie dawno bo 5 lat temu. Kiedy miałem 11 lat. W sumie był to przypadek, nauczył mnie łowić kuzyn (jedyna osoba wędkująca w mojej rodzinie). Pokazał mi filmiki wędkarskie, złowił przy mnie pare karasków na swoim stawie i mnie wciągnęło :) Pierwszą rybę złowiłem na stawie w Nieżynie k. Kołobrzegu był to karaś coś ok. 15cm taki najnormalniejszy. W mojej dość niedługiej historii wędkarskiej były chwile fajne jak i takie gorsze. Na długo na pewno pozostaną w mojej pamięci moje rekordy życiowe, pierwszy złapany lin (wielka radość), pierwszy szczupaczek. Były też gorsze chwile m.in. masa urwanych ryb, przynęty pozrywane, nie kiedy ze sprzętem (wszystko musiałem zdobywać sam, nie było że tatuś albo dziadek dał mi wędkę super uzbrojoną ponieważ jak już wspomniałem jestem praktycznie jedynakiem w rodzinie) był też przypadek, że na zawodach z okazji dnia dziecka nie uznano mi szczupaka ;/ i straciłem szanse na zwycięstwo, ale ogólnie wędkarstwo to super hobby i polecam wszystkim :D
_________________

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
AdSense

Skąd: Mountain View
Pomógł: nie raz
Wyświetl posty z ostatnich:   

» Wędkarstwo, strona główna » Działy ogólne » Pamiętnik Wędkarza » Jak Zaczeła sie Wasza Przygoda z kijem.

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Styl Forum - GrzegorzM ©

Administracja nie odpowiada za materialy publikowane przez uzytkownikow. Uzytkownik rejestrujac sie na forum w peeni odpowiada za publikowane przez siebie wiadomosci. Wszelkie roszczenia w sprawie opublikowanych tresci prosimy zgaaszac do ich autorow.

strzalkaMapa Forum