Forum wędkarskie- wędkarstwo Największe forum wędkarskie w Polsce (dawne Wedkowanie.net). Wędkarstwo, PZW, filmy wędkarskie, metody połowu, testy sprzętu, przynęty i zanęty, łowiska, zdjęcia i gry wędkarskie. Posiadamy ponad 10 tysięczną społeczność, która napisała już przeszło 130 tysięcy wiadomości. Weź udział w dyskusji i dołącz do nas już dziś!
1. Kiedyś bylem na stawie z kuzynem, miałem jakieś 10 lat, on złapał już 2 karpie takie 1kg i 2,5 a ja nic, bawiłem się i rzucałem przy samym brzegu, dosłownie 0.5 metra od brzegu kolo trzciny,chce wyciągnąć zestaw a tu opór niesamowity, zaczepił się karpioszek za odbyt:d i sam nie wiedział o co chodzi bo nawet się nie szamotał, miał 2,5kg
2. kiedyś z wujem byliśmy na rybach i widzimy jak obok kładki na brzegu plaży przychodzi gościu w okularach przeciwsłonecznych, ubrany jak profesjonalny wędkarz, moro, jakieś muchy na czapeczce.... Rozkłada sprzęt, dobiera przynęty na drapieżnika, mierzy przypony, coś dokręca wielki zloty kołowrotek, ogólnie chwali się sprzętem. Pierwszy rzut.... Jest!!! kij wygięty w pól, kołowrotek pracuje....my przecieramy oczy ze zdumienia, pól dnia siedzimy i nic a on fachowiec od razu... nagle wyciąga swoja zdobycz z wody.... pokrywka od garnka!!!! a my w ryk na ziemi leżymy.... jak wstaliśmy gościa już nie było....
Hmm.....
Prawdopodobnie pierwszej rybki złowionej przeze mnie Łowiłem na spławik lecz był to sam początek i zabrakło mi wyczucia Spławik zanurkował więc zacinam rybka wystrzeliła w górę poleciała około 20 m za mnie... na szczęście trawa nie była zbyt wysoka więc szybko ja znalazłem i zwróciłem wodzie Myślałem że skoro spławik całkowicie znikł to wielka ryba, więc trzeba ją mocno zaciąć . Dodam że był to mały karaś Gdy wspominam moje początki myślę że sporo się od tamtego czasu nauczyłem
_________________ Indianie nazwali by mnie pewnie Wracającym O Kiju
Ja nie zapomne jak byłem z tatą na dorszach. Nikt nic nie łapał a ja nagle zaciełem przepięknego dorsza. Tylko ze jak narazie mam 16 lat i nie mam zbyt duzo siły do nie mogłem go od dna oderwać . Możliwe to był wiekszy klocek ( 9kg 8 kg) albo jakiś srajtek około 4 kg zaczepiony za bok. Ale oczywiście sie spiął bo zanim tata doleciał bo stał koło mnie to dorszyk juz uciekł
_________________ V-ce Mistrz Okręgu Mazowieckiego w dyscyplinie spining kategoria Junior.
Ja rzuciłem 9 cm gumą(biało-czarna) przy samym brzegu, i wziął mi szczupak na jakies 70 cm,dlatego że nie miałem kupionej linki stalowej lub wolframowej szczupak przegryzł żyłkę.
_________________ C&R C&R C&R
C&R C&R C&R
AdSense
Skąd: Mountain View
Pomógł: nie raz
gorgoo
Pomógł: 1 raz Wiek: 48 Posty: 23 Skąd: RZESZÓW
Wysłany: Sob Gru 05, 2009 17:10
Wieczorkiem godz 21 pogoda świetna, po deszczyku tylko iść na ryby. Myśle sobie niemam rosóweczek noto trzeba nałapać ,zawsze jerzdze około 05 kilosa nad wisłok (rzeka ) i tam łapie sobie do latareczki a i przy tym czasami połapie godzinkę dwie .Ale do rzeczy jadę ,łapię rosówki zachodzę w stałe miejsce pięknie ,pięknie, myśle sobie, zucam raz grunt i trzymam wędke w ręce ciach klenik mały ,drugi zut nic i nic ściągam powoli przy samym brzegu uderzenie ,jest ,jest stuka ze 3 kilo wstaje i zwijam nagle slizg nogi podjechały ja na plecy i do wody ale kij trzymam ratuje sie i i i i dupa ryba się spieła a ja cały mokry wygramoliłem się z wody i tak pamiętam to do dziś tylko niewiem coto za ryba była myśle ze boleń i tak łapałem rosówki hehe
Poranek 18 sierpnia tego roku. Razem z dziadkiem wybrałem się do Krynic. Od 5 gdy sprzęt był już rozłożony a zestawy pozarzucane do 8 kompletnie nic się nie działo. Dopiero po 8 zaczęły brać garbuski tak do 18cm. Zestaw spławikowy a na haku czerwony średniej wielkości. Po wyciągnięciu kilki i zwróceniu im wolności ponownie zarzuciłem zestaw w to samo miejsce lecz zwiększyłem o 20cm grunt. Poprawiłem gruntówkę i poszedłem do facetów siedzących ok. 50 metrów ode mnie. U nich też nic się nie działo, nawet płoć nie skubała. Posiedziałem tam z 10 minut i wróciłem na swoje miejsce. Na gruntówce bez zmian, natomiast spławik powolutku oddalał się od zarośli pod które był zarzucony. Chwilę odczekałem patrząc co się dzieje. Spławik poszedł pod wodę, więc złapałem za kij i zacinam. Nieopisane było moje zdziwienie gdy poczułem potężny opór na kiju. Pierwsza myśl "to nie może być okoń " Lekko zacząłem podciągać kij do siebie i zwijać żyłkę. Aż tu nagle zonk z wody wyskoczył na oko 80cm zębacz, 2 razy machnął paszczą, przegryzł plecionkę 0,10mm i popłynął w siną dal. Po tym wszystkim w głowie na zmianę kołatała mi się złość i rozpacz. No ale cóż takie życie Ogólnie plecionka wyglądała tak jakby ją ktoś żyletką przeciął Ale jeszcze go dorwę
raba [Usunięty]
Wysłany: Nie Gru 06, 2009 13:03
Lekka mgła unosząca się nad woda, widoczność dobra jak na spin z łodzi. Kopytko pracuje wspaniale, lekko trącając dno, jednak kilkanaście rzutów i nic. Zapaliłem sobie papierosa i na lewa burtę, kręcę powoli, wypatruję moje czerwono - białe kopytko. Jurek mówi, że kicha. Myślę sobie pewnie tak, jak to już nie raz bywało, i kiedy już widzę przynętę, tuż pod samą powierzchnią pobicie, taki strzał celny odprowadzającego szczupłego, niespodziewany, reakcja moja, no chyba każdego z nas. Jak nie fiknę na prawą burtę łodzi, łódź przechyliła się nagle i oboje jesteśmy poza nią, w wodzie. Trzeba było nas widzieć po wejściu do łodzi. Tylko płakać. Jurek wypuścił kija i po nim, mój nie wiadomo jakim cudem pozostał okręcony o wiosło i w niej pozostał, sprzęt i zapasowe wędki na dnie a tu ten kij leży w łodzi, mało tego szczytówka się ugina i hamulec kawałkami gra, biorę za kij i hol, no jest ten drań, 96 cm piękny, a my?! i
godzina 10.00 rano siedzimy na Pomoście z Dziadkiem, każdy po dwie Spławikówki i do tej pory nic. Nagle odjazd na moim Spławiku, zacinam i Leszcz 56cm 1.888kg, hol niezapomniany i na dodatek moja rekordowa Ryba.
Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego karpia miałem może z 7 lat . Jak zwykle wykopałem glizdy i na ryby.Gdy złapałem już kilka karaśek i okoni kuzyn zaproponował żeby zarzucić na rzekę. Posłuchałem go i zarzuciłem po kilku minutach mój spławik poszedł na dno ja podekscytowany z całych sił zaciąłem. Holowałem go z całych sił bo wtedy jeszcze nie miałem za dużych umiejętności holowania.Gdy karp znalazł się na brzegu byłem w siódmym niebie . Karpia odhaczyłem i włożyłem mu do pyska kilka glizd bo myślałem wtedy ze będzie większy. Pamiętam wtedy cały dzień czekałem na tatę żeby wrócił z pracy bo chciałem się mu pochwalić moim moją zdobycza.
Karp oczywiście wrócił do wody
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Administracja nie odpowiada za materialy publikowane przez uzytkownikow. Uzytkownik rejestrujac sie na forum w peeni odpowiada za publikowane przez siebie wiadomosci. Wszelkie roszczenia w sprawie opublikowanych tresci prosimy zgaaszac do ich autorow.