Forum wędkarskie- wędkarstwo Największe forum wędkarskie w Polsce (dawne Wedkowanie.net). Wędkarstwo, PZW, filmy wędkarskie, metody połowu, testy sprzętu, przynęty i zanęty, łowiska, zdjęcia i gry wędkarskie. Posiadamy ponad 10 tysięczną społeczność, która napisała już przeszło 130 tysięcy wiadomości. Weź udział w dyskusji i dołącz do nas już dziś!
Ulubiona metoda: Spławik i feeder
Pomógł: 37 razy Posty: 1142 Otrzymał 101 piw(a) Skąd: Złocieniec / Szczecin
Wysłany: Czw Sie 23, 2012 20:14 [ OPOWIEŚĆ 1 ] Potwór z mazurskiego jeziora
Potwór z mazurskiego jeziora
Ładnych kilka lat temu ( około 13 ), kiedy moja przygoda z wędkarstwem dopiero się zaczynała, wybrałem się z moim przyjacielem i jego rodzinką nad malutkie, pobliskie jeziorko. Miałem ze sobą tylko sztywny, krótki, spiningowy kij Daivy, który dostałem od szwagra - wspaniałego niemieckiego wędkarza. Sztywny kij, kiepsko spisywał się łowiąc niewielkie, mazurskie rybki, a wielki karpiowy kołowrotek sprawiał, że ręce bolały mnie już po kilkunastu minutach łowienia. Ale cóż... liczyło się tylko to, że łowiłem.
Na końcu mojej żyłki ( 0,32 mm ) wisiał maleńki twisterek, na czerwono pomalowanej główce jiggowej starego typu. Mimo moich starań, nie udało mi się rzucać dalej niż na kilka metrów. Nie miało to jednak znaczenia. Dla młodego pasjonata, który codziennie marzył o wypadzie na ryby, a jego ojciec miał niewiele czasu, każda minuta spędzona nad wodą była bardzo cenna. Ojciec przyjaciela z którym byłem nad jeziorkiem, również rozłożył wędkę i na czerwonego robaka wyciągał, co chwilę z wody niewielkiego okonka. Mój przyjaciel, razem ze swoją mamą szykowali grilla. Był piękny letni dzień. Upalnie.
Po godzinie łowienia, bez najmniejszych efektów, męczony ciągłymi namowami właścicieli posesji, zgodziłem się w końcu opuścić łowisko i dołączyć do wspólnego posiłku. Nie mogłem jednak sobie darować "zmarnowanych" minut, więc szybko przewiązałem zestaw. Dosłownie na supeł przywiązałem tą samą główkę jiggową, sciągnołem z niej twisterka i założyłem znalezionego pod kępą trawy czerwonego robaka. Zarzuciłem "gruntowy" zestaw najdalej jak tylko mogłem i położyłem wędkę na pomoście.
Usiadłem do stołu. Wszystko wyglądało pięknie i smakowicie. Wędkowanie i świeże powietrze potrafi podsycić apetyt. Po piętnastu minutach, podziękowałem ślicznie i ruszyłem w stronę pomostu. Z uśmiechem wchodziłem na kładkę widząc, że żyłka jest napięta.
- Musi tam siedzieć okoń - pomyślałem.
Dosłownie w tym momencie, moją wędka się poruszyła.
- NIE OTWORZYŁEM KABLĄKA !! - krzyknąłem w myślach.
Sekundę później, wędka zsunęła się i wpadła do wody. Nie myśląc wiele, rozebrałem się najszybciej jak potrafiłem i wskoczyłem do wody. Ręką wymacałem wędkę, która na szczęście zatrzymała się na podwodnej roślinności. Złapałem ją i wypłynąłem na powierzchnię.
- Boże, łap go ! Przecież się utopi ! - usłyszałem za sobą krzyk mamy mojego przyjaciela.
Machając nogami jak szalony, wystawiłem ręce nad wodę i zaciąłem. Wtedy, pierwszy raz w życiu, widziałem jak ta, bardzo sztywna wędka, wygina się. Podpłynąłem do drabinki i trzymając wędkę z całej siły wszedłem na pomost. Opór był niesamowity, lecz na sekundę osłabł. Za chwile znów wzmógł się i osłabł prawie całkiem. Bałem się że ryba się zerwała, ale dosłownie za sekundę znów poczułem ją na wędce. Sytuacja powtarzała się kilkukrotnie, aż tuż przy powierzchni pojawił się wielki węgorz. Niewiele pamiętam, ale mój przyjaciel często wspomina, jak głośno zacząłem wtedy krzyczeć.
Starając się opanować, powoli podprowadziłem rybę do brzegu. W mojej głowie cały czas pojawiał się obraz, wiązanej na supeł... Główki jiggowej.
Tata mojego przyjaciela, wszedł do wody i ciągnąc za żyłkę, wyrzucił rybę na brzeg. Serce waliło jak szalone, kiedy podchodziłem do wijącego się na brzegu węgorza. Nigdy wcześniej nie widziałem tak wielkiej ryby. Miałem wtedy 11 lat, a węgorz miał długość 3/4 mojego ciała, 101 cm i 1,7kg.
Mimo złości i długich wykładów od rodziców na temat, jak głupie było skakać za wędką do wody, nigdy nie zapomnę tej przygody i zawsze będę ją miło wspominał. Z tej sytuacji wyciągnąłem jedną lekcje... Nigdy nie wiadomo, co skusi się na naszą przynętę, dlatego trzeba być zawsze w pełni gotowym. Pamiętam o tym, do dziś.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Administracja nie odpowiada za materialy publikowane przez uzytkownikow. Uzytkownik rejestrujac sie na forum w peeni odpowiada za publikowane przez siebie wiadomosci. Wszelkie roszczenia w sprawie opublikowanych tresci prosimy zgaaszac do ich autorow.